Siedzaial ten krzaczek, przez 6 miesiecy chyba i sie nie ruszal...mysle, zbuntowal sie, czy co...w koncu ruszyl....
(na tym zdjeciu jest po prawej stronie grzadki, tak po srodku, taki malutki...)
O, matko...ile ostrych papryczek mozna zjesc??? Rozdawalam w pracy, az wszyscy mieli ich
po uszy", wiec mysle....zrobie SOS!!! Znalazlam przepis - prosty jak drut...papryczki, ocet, troche soli, zagotowac, pogotowac 10 min, ostudzic, zmiksowac...i oto mamy....
Najostrzejszy domowy sos...stane w konkursie z kazdym, w pracy przychodza do mnie "chlopaki" i mowia: "kurcze, Ewa, alez ten Twoj sos ostry"....
Wracajac do krzaczka - przetrzymal jedna zime, rozmnozyl sie 10-cio krotnie (tzn tyle potomkow mial na mojej grzadce, oddalam wszystkie w adopcje!), teraz go przesadzilam z grzadki w krzaczki - moze sie nie obrazi i bedzie dalej produkowal....czekam!
No nareszcie coś bliżej moich tematów :) bo chociaż zielone na grządce widzę :)))
ReplyDeleteBo ja bardziej roślinożercą niż mięsożercą jestem.
A ten sos, to do czego używasz?
Do WSZYSTKIEGO! znasz taka potrawe?? nawet do jajecznicy! zielone...dobra, nastepnym razem wrzuce cos zielonego, ale papryczki to przeciez tez ziele! :)
ReplyDelete